Dwa więzadła Wiktorii

- Nie chcę kusić losu po raz trzeci. Zastanawiam czy wracać jeszcze na boisko - opowiada Wiktoria Jóźwicka z Torunia.

Zaraz rozpoczną się rozgrywki w II liga kobiet, gr. kujawsko-pomorska. Jedną z dwunastu drużyn rywalizujących w makroregionalnej II lidze obejmującej województwa kujawsko-pomorskie, pomorskie, zachodniopomorskie i wielkopolskie jest Gwiazda Toruń. To jej drugi sezon w tej lidze. Zespół plasujący się obecnie dokładnie w połowie ligowej tabeli będzie musiał sobie radzić bez swojej kapitan. Wiktoria Jóźwicka miesiąc temu przeszła zabieg rekonstrukcji więzadeł krzyżowych w kolanie. To niestety bardzo poważna i niestety również popularna wśród piłkarek kontuzja, która na długo eliminuje z gry a niekiedy nawet... na zawsze.

Za parę dni Wiktoria Jóźwicka będzie obchodzić swoje 21. urodziny. Więzadła krzyżowe ACL miała już operowane dwa razy. - We wrześniu 2017 roku zerwałam je pierwszy raz - opowiada. - Do dzisiaj nie rozumiem jak to mogło się właściwie stać. Biegłam z piłką. Przede mną zatrzymała się przeciwniczka, a ja zamiast ją minąć zakręciłam się i wbiegłam na nią. Kolanem uderzyłam w jej biodro i jak się przewróciłam to ona również się przewróciła spadając na moje kolano. W tym momencie był tak zwany "trzask". Było to na naszym ligowym meczu w Wałczu. Po powrocie do Torunia okazało się, że doszło do całkowitego zerwania więzadła krzyżowego w kolanie i uszkodzenia łąkotki - wspomina. Był to moment, który miał zdecydowały wpływ na jej dalszą przygodę z piłką nożną. - Przez ostatnie kilkanaście miesięcy doświadczyłam wszystkich możliwych stanów, od załamania, po ataki płaczu i fazy szczęścia - zaczyna opowieść.

Rekonstrukcję więzadła udało się szybko przeprowadzić. - Z racji tego, że jestem bardzo zawzięta i kocham trenować, męczyć się i dążyć do celu, postanowiłam sobie, że jak najszybciej wrócę do piłki i postaram się mieć “szczytową formę”. Po operacji ćwiczyłam od 2 do 4 godzin dziennie, goiłam się rewelacyjnie i wiele osób dziwiło się, że tak szybko, zaczęłam ćwiczyć, biegać i grać, no ale patrząc na czas, jaki przeznaczałam na dojście do siebie to nie powinno to nikogo dziwić, Ci, którzy byli ze mną blisko wiedzą ile włożyłam w to czasu i pracy. Miałam  jasno sprecyzowany cel i w każde ćwiczenie wkładałam wiele pracy, nie zwracałam uwagi na czas, ale na technikę wykonywanych ćwiczeń. Dążyłam do tego, aby z każdym dniem wzrastała liczba powtórzeń, a ból stopniowo mijał. Jeżeli ktoś mówi, że to jest niemożliwe, żeby tyle ćwiczyć i że na początku boli to powiem tylko jedno: oczywiście, że bolało, ale jeśli bym myślała tylko o bólu i nie przekraczała go, to bym stała w miejscu i nie byłoby takich efektów - przyznaje Wiktoria.

W samej końcówce ubiegłego sezonu Jóźwicka wróciła do gry. - Starałam się potrójnie. Byłam na każdym treningu i wylewałam siódme poty. Dawało mi to naprawdę sporo satysfakcji, bo w końcu czułam, że doszłam do tego, do czego dążyłam przez cały ten czas - przyznaje. Kontuzję ACL zazwyczaj leczy się około dziewięciu miesięcy. Tak też było w jej przypadku. Do realnej gry wróciła więc dopiero wraz z nadejściem nowego sezonu. - Przed rozpoczęciem sezonu w sierpniu, pojechaliśmy z drużyną pierwszy raz na Mistrzostwa Polski Beach Soccera. Potraktowałyśmy to jako fajną przygodę i dobrą zabawę, a po powrocie było już pełne skupienie na nowy sezon. Wiadomo nowy sezon, czyste głowy, cieszyłam się niezmiernie. Żaden ból mi nie doskwierał i byłam gotowa, czułam to, jak nigdy wcześniej - podkreśla Wiktoria. Niestety niedługo po rozpoczęciu rozgrywek w II lidze kobiet znów nastał niezwykle pechowy dla niej wrzesień. Drugi raz zerwała więzadła w kolanie.

- 15 września 2018 roku praktycznie równo rok od wypadku, grałyśmy w Szczecinie. Pamiętam to jak dziś. Mecz był dość wyrównany i agresywny. W drugiej połowie dostałam piłkę. Kiwnęłam chyba dwie zawodniczki, weszłam w pole karne i jak podniosłam głowę, pamiętam tylko ten straszliwy “trzask”. Przeciwniczka wjechała mi w operowane kolano. Skontaktowałam się z moim lekarzem, od razu się mną zajął. Powiedziałam mu, jakie są moje obawy i że prawdopodobnie doszło do zerwania, czułam, że coś jest nie tak. Szczerze mówiąc nigdy bym się nie spodziewała, że tak szybko stracę coś, na co tak długo pracowałam. Jestem aktualnie po drugiej rekonstrukcji ACL. Za pierwszy razem było pobierano ścięgno z mojej nogi, teraz mam już sztuczne więzadło - kręci głową długoletnia kapitan Gwiazdy Toruń, która wcześniej grała także w Unifreeze Górzno i Kani Toruń.

Wiktoria Jóźwicka teraz przechodzi kolejną rehabilitację i zastawia się czy chce jeszcze wrócić na boisko. - Aktualnie zastanawiam się, czy będę jeszcze grała w piłkę. Zawsze mówię, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wydaje mi się, że może dla mnie pewien etap już się zakończył i w sumie mam głowę pełną nowych pomysłów co ze sobą zrobić. Na pewno nie będę siedzieć i się rozczulać nad sobą, ani też zastanawiać się czemu i dlaczego akurat mi się to przytrafiło. Spędziłam jedenaście cudownych lat na boisku i niczego nie żałuję, nie żałuję tego, że spróbowałam i tego, że to się tak szybko skończyło. Jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczna za to, że mogłam zawsze być częścią mojej drużyny, że byłam jej kapitanem, ale też chciałabym "na starość" normalnie chodzić więc nie będę kusić losu, nie zawsze do trzech razy sztuka. Chciałabym, tylko żeby wszyscy wiedzieli, że zdarzają się sytuacje beznadziejne. Wiadomo, będzie różnie, ale ostatecznie musi być dobrze, może nawet i lepiej - kończy koleżanka Jóźwicka.