Czarny koń futsalowego PP?

- Nie możemy doczekać się, by ugrać jak najwięcej - przyznaje Patrycja Trzcińska przed pucharowym Final Four.


Na weekend 11/12 maja wstępnie zaplanowany został finał Pucharu Polski w futsalu. W Final Four zagrają cztery zespoły: Uniwersytet Szczeciński, Unifreeze Górzno, Wanda Słomniczanka Słomniki oraz AZS SGGW Warszawa albo AZS UJ Kraków. Miejsce rozegrania dwudniowego turnieju finałowego nie jest na chwilę obecną jeszcze znane. Rewelacją pucharowych rozgrywek jest Uniwersytet Szczeciński złożony z byłych piłkarek Olimpii Szczecin. Jedną z nich jest 21-letnia Patrycja Trzcińska z którą zamieniliśmy kilka słów.

Uniwersytet Szczeciński jako jedyna drużyna środowiskowa, czyli taka niegrająca w żadnej regularnej lidze awansował do Final Four rozgrywek o Puchar Polski kobiet w futsalu. Dla wielu to zaskoczenie, a dla Was jako zawodniczek Uniwerku jest to również zaskoczenie?
- Nie ukrywam, kosztowało nas to sporo sił, emocji i nerwów. Dotarłyśmy do miejsca, w którym chciałyśmy się znaleźć. Każda z nas w duchu wierzyła, że jest to w naszym zasięgu, lecz nikt o tym nie wspominał. Nie było to ani naszym limitem, ani celem.

Wasza droga do turnieju finałowego nie była wcale łatwa. Po drodze mieliście Poznań, Tczew, Gdańsk...
- Nasza przygoda zaczęła się na szczeblu wojewódzkim. Z Zachodniopomorskiego do udziału w Pucharze Polski zgłosiliśmy się tylko my i Victoria SP2 Sianów. Wojewódzki finał rozegrany został w czasie towarzyskiego turnieju Pajo Cup w Szczecinie. Przeciwniczki wyraziły zgodę na rozegranie meczu w tym terminie, by dwa razy nie jeździć do Szczecina. Wygrywając 9:1 awansowałyśmy do 1/32, a następnie do 1/16, ponieważ drużyna z Olsztyna oddała mecz walkowerem zgłaszając, że nie przyjadą do nas. Kolejny etap to mecz z AZS UAM Poznań. Wiele niezgodności (choćby w postaci braku sędziów!) nie przeszkodziło nam, by pokonać poznański zespół 16:0. W 1/8 finału wylosowaliśmy drużynę Pogoni Tczew. Mecz odbył się w świąteczną Wielką Sobotę, a zakończył się wynikiem 4:2. Był to pierwszy mecz w tych rozgrywkach, w którym przeciwnik wykazał się mądrością taktyczną oraz potrafił grać w futsal na dobrym poziomie. Tydzień później, w ćwierćfinale natrafiliśmy na Uniwersytet Gdański, by po bardzo trudnym spotkaniu zwyciężyć 2:0. Teraz nie możemy doczekać się Final Four!

Jako Uniwersytet Szczeciński do sezonu futsalowego przygotowałyście się pod kątem gry w Akademickich Mistrzostwach Polski w futsalu. Rozgrywki o Puchar Polski pojawiły się znienacka. Można zatem powiedzieć, że Wasze sukcesy w Pucharze są kontynuacją dobrych wyników w AMPach?
- Wiedziałyśmy o tym, że AMP’y to nie jest jedyne nasze granie w tym roku akademickim, tak też się przygotowywałyśmy. Nasza dobra gra w rozgrywkach Pucharu Polski to tak naprawdę kontynuacja AMP’ów, w których w tym roku zajęłyśmy 4. miejsce w kraju. Zgranie, dyscyplina taktyczna, rozegrania w ataku i wiele, wiele innych to skutki solidnie przepracowanych przygotowań do turnieju akademickiego, zaplanowanych przez naszego trenera Piotra Sochańskiego. Mamy przed sobą jeszcze trochę grania w tym sezonie, wiec można się tylko obawiać w jakiej formie będziemy za rok...

Z jakim nastawieniem będziecie przystępowały do Final Four?
- Na dobrą sprawę to nie wiemy czego się spodziewać, lecz to tak jak przed każdym meczem w tych rozgrywkach. Znamy natomiast swoje mocne strony, a nad słabościami nieustannie pracujemy. Jak już wspominałam, nie możemy doczekać się, by ugrać jak najwięcej. Nie mówię, że już teraz widzimy się unoszące puchar, bo tak nie jest, ale na pewno skupiamy się na meczu półfinałowym - by zagrać najlepszą piłkę, jaką w tym dniu będziemy w stanie.

Skupmy się chwilę bezpośrednio na Tobie. Pochodzisz z Koszalina. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z piłką?
- Moja przygoda z piłką zaczęła się tak jak w większości z piłkarek - graniem z chłopakami. Przez cztery lata trenowałam z nimi w KKPN Bałtyk Koszalin. W międzyczasie zdobyłam dwa brązowe medale z drużyną dziewczyn („Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku” 2008 oraz „Orange Cup” 2009). Kończąc przygodę gry w kadrze wojewódzkiej U-13 dostałam telefon od trenerki kadry U-16 z propozycją gry w Olimpii Szczecin oraz uczęszczania do szkoły sportowej w Szczecinie. Rodzice nie byli przekonani do wyjazdu wówczas 13-letniej mnie do internatu oddalonego 170 km od domu. Po dłuższym zastanowieniu stwierdzili, że jeżeli mi się nie spodoba, to w każdym momencie przecież będę mogła wrócić. I tak zostałam w stolicy województwa do dzisiaj. Juniorki młodsze, następnie starsze, pierwszy zespół, łącznie siedem lat gry w Olimpii Szczecin za mną.

Teraz można Cię spotkać już tylko w hali. Planujesz jeszcze wrócić na trawiaste boisko?
- Aktualnie kończy się pierwszy rok jak już nie gram na trawie. Studiuje dwa kierunki studiów, a co będzie działo się w przyszłości to czas pokaże...