Jesteśmy zieloni

- Miejsce kobiecej piłki nożnej w strukturze futbolu w danym kraju było wypracowywane od wielu lat - mówi Nina Patalon.


W Gazecie Wyborczej ukazał się wywiad z Niną Patalon, selekcjonerką reprezentacji Polski i koordynatorką szkolenia piłki nożnej kobiet w Polskim Związku Piłki Nożnej.

Kogo przygarnęłaby pani z Euro do polskiej reprezentacji?
- Myśl o kupowaniu czy jak pan powiedział: przygarnięciu, w pracy selekcjonera nie istnieje. Mamy swoją piłkę. Trzeba poznać atuty, a nie bawić się w ,,Football Managera". Ja swoje dziewczyny bardzo cenię, mam dla nich szacunek za to, gdzie doszły. Mogę z nimi dużo osiągnąć w przyszłości.

Przepraszam. W takim razie które piłkarki pani zaimponowały?
- Na ogół te, o których nie zawsze w trakcie Euro krzyczały media. Jedyne głośne nazwisko to Alexandra Popp, dzięki której Niemki wywalczyły awans do finału. Gdyby zagrała w meczu o złoto, myślę, że jej drużyna mogłaby sięgnąć po tytuł. No, ale w takim długim turnieju kontuzje - nawet na rozgrzewce przed najważniejszym meczem, jak w przypadku Popp - to element przewagi lub straty drużyny. Trzeba to mieć na uwadze. Alexandra prawdopodobnie doznała urazu we wcześniejszych meczach, ale grała do momentu, aż ból ją wykluczył. Poza nią Keira Walsh, czyli nie napastniczka, tylko defensywna pomocniczka. Nie jest spektakularna, kibice mogą jej nie dostrzegać, ale wciągnęła Anglię do finału. Wreszcie bramkarki: Angielka Mary Earps, Niemka Merle Frohms czy Francuzka Pauline Peyraud-Magnin. W futbolu kobiecym pozycja bramkarki rozwija się wolniej niż pozycje zawodniczek z pola. Kobiety są niższe niż mężczyźni, a bramki są jednak te same co u mężczyzn. Ale szkolenie idzie w dobrą stronę. Jeszcze niedawno słyszałam, porównując jakość pola i bramkarki, że trzeba będzie mężczyzn stawiać na bramkę.

A czy skopiowałaby pani coś z tych drużyn do własnej?
- W ćwierćfinale mistrzostw świata było siedem drużyn europejskich. Europa stanowi wzór. W Anglii grało 16 najlepszych drużyn z kontynentu, który jest światowym liderem. Awans do tej grupy jest nie zwykłym sukcesem i splendorem. Mimo to nie sądzę, żeby kopiowanie miało sens. Zbyt wiele czynników wpływa na to, dlaczego Anglia czy Niemcy grały w finale, i na to, że akurat te, a nie inne drużyny awansowały do turnieju. Jeśli przeanalizować Anglię, zaczęto tam ostrą pracę nad futbolem kobiecym w 2012 r. Po nieudanych dla drużyny igrzyskach olimpijskich w Londynie zaczęto wdrażać pełną profesjonalizację w kobiecym futbolu. Dzisiaj reprezentacje Anglii kobieca i męska są na tym samym poziomie: gry, infrastruktury - korzystają z dokładnie takich samych standardów obiektów. W Niemczech piłka nożna kobiet ma ponad 40 lat tradycji. Liga niemiecka była najlepsza na świecie. Bayern, Wolfsburg wyznaczały kierunki. Teraz to się zmieniło ze względu na dołączenie innych krajów.
Miejsce kobiecej piłki nożnej w strukturze futbolu w danym kraju było wypracowywane od wielu lat. Czyli, jakbym miała być szczera, to my, zaczynając w 2019 r. podobny co inni proces wiele lat wcześniej - rozpoczynając z wielkim mozołem - jesteśmy dopiero na początku. Pod względem strategii rozwoju, którą właśnie przygotowuje Departament Piłkarstwa Kobiecego w PZPN, jak i poprzez organizację, inwestycje, infrastrukturę. Jesteśmy początkujący, zieloni. Jeśli chcemy gonić, albo przynajmniej biec w tym samym tempie, to musimy wszystkiego robić więcej. A i bieg w tym samym tempie jest wyzwaniem, bo to, że drużyny z turnieju Euro są najlepsze, nie znaczy, że na tym poprzestaną, że już nie chcą się rozwijać, że skończą inwestować w siebie itd. Na Euro w półfinale mieliśmy aż trzy selekcjonerki, w całym turnieju sześć. W naszym kraju, poza Polskim Związkiem Piłki Nożnej, nie widać dużej chęci inwestowania w kobiety. Stąd nadal tylko jedna kobieta z najwyższą licencją trenerską.

Pani?
- Tak. To się nie zmienia od lat. Płeć jest ważna w pracy trenerskiej wśród kobiet, ale nie najważniejsza. Mamy w Polsce nieco ponad 50 trenerek z licencją UEFA A. W 2013 r. mieliśmy 130 trenerek, dziś 760. Pracujących trenerek jest za mało. Na 12 klubów ekstraligi jest jedna. W 1. lidze są dwie. Od 2016 r. mamy cyklicznie organizowane kursy UEFA B i około dziesięciu trenerek ma możliwość dofinansowania i udziału w kursie UEFA A. Tutaj znowu pomaga PZPN, jednak kolejny krok to wprowadzenie tych kursantek na rynek. Każda drużyna ma swoje problemy ale są to kłopoty różnego rodzaju. W Anglii toczy się dyskusja o braku różnorodności etnicznej. Mimo tego braku są mistrzyniami. A więc jednolitość etniczna nie miała wpływu na wyniki w tym turnieju, może jednak oznaczać niewykorzystanie szans przyszłości, niewykorzystanie pełnej siły.

Cały wywiad można przeczytać w Gazecie Wyborczej.