Oby więcej takich spotkań

Widowisko na wysokim poziomie zakończone remisem 1:1 stworzyły czołowe polskie drużyny. Unia Racibórz zremisowała z AZS Wrocław.

Ekstraliga kobiet, 24.04.2010 r. godz. 17:00
Unia Racibórz - AZS Wrocław 1:1 (1:0)
Rytwińska 2 - Grad 58

Żółte kartki: Wiśniewska, Konsek, Mika - Żyła, Górnicka

Unia: Antończyk (65 Wilk) - Rytwińska, Kasperska, Darda (46 Hajduk), Mańczyńska (58 Konsek), Stobba, Mika, Wiśniewska, Żelazko (82 Maciaszczyk) - Winczo, Sznyrowska

AZS: Wylężek - Grad, Górnicka, Nazarczyk, Pawlak - Szywalska (90 Gradecka), Żyła - Bezdziecka (46 Płonowska), Pożerska, Tarczyńska - Gonzalez


Po meczu trenerzy byli zgodni i niemalże jednym głosem mówili: Więcej takich spotkań i kobiecy futbol będzie na wyższym poziomie. Takie meczu pokazują , że kobiety potrafią grać w piłkę.

Mecz bardzo dobrze rozpoczął się dla Unii, która już w 2. minucie objęła prowadzenie za sprawą Rytwińskiej. Pierwsze 20 minut gry toczyły się pod zdecydowane dyktando mistrzyń Polski. Dopiero pod koniec pierwszej, a szczególnie na początku drugiej połowie AZS miał swoje sytuacje, spośród których jedną wykorzystała Dagmara Grad. Końcówka meczu znów należała do Unitek, ale niewykorzystany rzut karny Żelazko oraz kilka zmarnowanych sytuacji sprawiły, że spotkanie zakończyło się sprawiedliwym remisem.

Z przebiegu meczu ten wynik jest zasłużony. Postawiliśmy ciężkie warunki Unii. Dla nas to była forma weryfikacji na jakim jesteśmy etapie. Wydaję się, że poza pierwszymi 20 minutami nie byliśmy zespołem gorszym - mówił po meczu zadowolony trener AZS Mariusz Kowalski.

Bardzo pozytywny występ zanotowała Dominka Wylężek, która wybroniła nam wiele sytuacji i rzut karny, ale trzeba wyróżnić cały zespół, za to że przegrywając już 2. minucie potrafił się podnieść i doprowadzić do wyrównania - chwalił swoje zawodniczki trener AZS.

W dobry nastrojach po meczu był również szkoleniowiec gospodyń Remigiusz Trawiński.
Cieszę się, ze zespół z Wrocławia postawił tak wysoko poprzeczkę, bo był to ciekawy mecz, a takich gramy mało. Należy ubolewać, że nie wygraliśmy, ale płakać nie ma nad czym - mówił po meczu Remigiusz Trawiński.