Sukces młodych Polek to nie przypadek

- Zasłużyliśmy na awans. Żadne z naszych zwycięstw nie zostało odniesione przypadkowo - mówi Marcin Kasprowicz z kadry U17.


W Przeglądzie Sportowym ukazał się wywiad z Marcinem Kasprowiczem, selekcjonerem reprezentacji Polski U17, która przed chwilą wywalczyła po raz drugi z rzędu awans do finałów Mistrzostw Europy do lat siedemnastu.

Polki przez eliminacje przeszły jak burza. W pierwszym turnieju kwalifikacyjnym rozbiły Islandię, Norwegię i Irlandię, strzelając aż 13 goli, tracąc jednego. W drugim zawodniczki Marcina Kasprowicza pokonały kolejno 9:0 Macedonię, 5:1 Szkocję i 3:0 Danię, dzięki czemu wezmą udział w rozpoczynających się 5 maja w Szwecji finałach mistrzostw Europy. – Te rezultaty nie są przypadkowe, wynikają z naszego DNA. Gramy ekscytująco, odważnie, widowisko. Chcemy atakować i strzelać gole – mówi Kasprowicz.

Niespodzianka czy spokojnie wykonane zadanie? Przed turniejem kwalifikacyjnym otwarcie mówił pan, że celem jest awans do mistrzostw Europy.
- Tak twierdziłem, a bazowałem na przygotowaniach. Szczególnie skrupulatnie potraktowaliśmy okres selekcyjny, kiedy poszukiwaliśmy piłkarek, które w październiku ubiegłego roku rozegrałyby pierwszą rundę eliminacji. Trzeba było wykonać ogromną pracę, jeśli chodzi o obserwację, analizę zawodniczek na pozycje, które widzimy w reprezentacji. Wymagana była przy tym rzetelność, skrupulatność i przede wszystkim trafność. To niewątpliwie się udało. Jeszcze przed pierwszą rundą eliminacji zwyciężyliśmy w turnieju towarzyskim w Portugalii (z udziałem Irlandii, Portugalii i Szkocji), wtedy można było zauważyć duży potencjał w zespole. Nie wiedzieliśmy jeszcze do końca, czy porównywalny z tym, jaki miał zespół, który w poprzednim cyklu eliminacyjnym awansował do mistrzostw Europy i zajął w nich piąte miejsce. Ale wszystko wskazywało na to, że zalążek jest bardzo wyraźny, a kręgosłup drużyny mocny.

Przez pierwszą rundę eliminacji też przeszliście jak burza. Było 4:0 z Islandią, 3:0 z Norwegią i 6:1 z Irlandią.
- To utwierdziło nas w tym, żeby podnieść poprzeczkę, jeśli chodzi o poziom wymagań reprezentacyjnych. Na tej podstawie zmodyfikowaliśmy obraną drogę do rozwoju zespołu. I tak też się stało. Piłkarki, które teraz wywalczyły awans, podołały wyzwaniu. Nasze dwa mecze z Austrią (3:0 i 1:0) rozegrane w lutym ewidentnie potwierdziły, że jesteśmy silną drużyną, która będzie w stanie walczyć o najwyższe cele. Dlatego na podstawie tych analiz, naszych gier i jakości treningów mogłem powiedzieć, że jesteśmy w stanie wygrać wszystko i awansować do turnieju finałowego.

Tu jest cienka granica między pewnością siebie a brakiem pokory.
- Nie bałem się o tym mówić, że jesteśmy silni. Często wykazujemy kompleksy, jesteśmy zbyt ostrożni, wycofani. Ja w drugą stronę podjąłem próbę budowania mentalności tego zespołu, przekazywałem, że jesteśmy mocni i chcemy wygrywać. Ale zdawałem sobie sprawę z tej granicy. Trzeba było być uważnym, by jej nie przekroczyć, co by oznaczało lekceważenie przeciwnika. Należało zachować czujność i rozwagę, przypominałem, że niezależnie od rywala musimy być pokorni, ale i zaangażowani, zdyscyplinowani taktycznie, zdeterminowani w poczynaniach – w każdym meczu proaktywni i z inicjatywą. Chcieliśmy grać ofensywnie i bardzo widowiskowo, ale i pragmatycznie, bo w kolejnych etapach rywale byli silniejsi. W finałowym turnieju kwalifikacyjnym Dania była bardzo wymagająca. Wygraliśmy 3:0, ale musieliśmy wspiąć się na wyżyny zdolności motorycznych oraz umiejętności taktyczno-technicznych, ponadto konsekwentnie realizować założenia taktyczne na mecz.

Trzy wygrane w pierwszym turnieju kwalifikacyjnym i 13 strzelonych goli. W drugim 9:0 z Macedonią, 5:1 ze Szkocją i wspomniane 3:0 z Danią, w sumie 17 zdobytych bramek. Robi wrażenie.
- To oddaje nasze DNA, które zbudowaliśmy. Szkolimy w modelowym w systemie 1–3–5–2, dużą rolę odgrywają nasze zgrupowania Akademii Młodych Orłów, preselekcja na etapie U-15. Wybieramy piłkarki, które są najlepsze, przy czym drzwi do reprezentacji otwarte są szeroko. Nie ograniczamy się tylko do zawodniczek, które były już na zgrupowaniach. Mamy przecież piłkarkę zza granicy, czyli Anne Gnidułę ze Stanów Zjednoczonych, rozpatrywane są inne. Jednak fundamentem musi być to, aby zawodniczka była najlepsza z możliwych na daną pozycję. Dlatego mamy zbudowany ranking na pozycjach i piłkarki muszą rywalizować, by być w nim na pierwszym bądź drugim miejscu.

Mówi pan o zbudowanym rankingu na pozycjach. Jak szeroki jest rezerwuar, z którego może pan czerpać? W przypadku dziewczyn jest on na pewno mniejszy niż u chłopców.
- Zgadza się, w naszym rankingu obsadzamy pozycje jeden, dwa, trzy, czasem cztery. Natomiast jest on bardzo dynamiczny, ciągle się zmienia. Wpływ na to ma każda obserwacja lub analiza piłkarki poprzez mecz ligowy albo sparingowy, ale też treningi w klubie, które obserwuję. To jest niezbędne, bo zdarza się, że piłkarka, którą jesteśmy zainteresowani, a która jest już w kadrze ligowego zespołu występującego w najwyższej klasie rozgrywkowej, nie zawsze pokaże się na boisku albo dostanie tylko kilka minut. Konsultuję z trenerami, na który trening najlepiej przyjechać, czy będą odbywać się gry wewnętrzne. To przynosi efekt w postaci trafności naboru do reprezentacji na najważniejsze akcje jak kwalifikacje mistrzostw Europy. Nie pomyliliśmy się ani w pierwszej rundzie, ani teraz. Dbamy o kręgosłup drużyny, kluczowe piłkarki, a wszystkie inne dostosowują się do naszego modelu gry, ale również do aspektu mentalnego, który jest dla mnie bardzo ważny. Wszyscy w zespole musimy jednakowo chcieć. Właśnie znaczenia słowa "chcieć" nabiera kolosalnego znaczenia we wszystkich obszarach, które są ważne w naborze i selekcji. Mam na myśli obszary motoryczny, techniczny, taktyczny, mentalny i społeczny. Każdy z nich wpływa na to, jacy jesteśmy i jaką drużynę tworzymy. Ten zespół pod każdym względem jest odpowiednio zbudowany i dlatego z przekonaniem mogę powiedzieć: zasłużyliśmy na awans, wygrywając wszystkie mecze. Wychodząc poza ostatni turniej, mamy za sobą jedenaście zwycięstw z rzędu. To jest dla nas wielka sprawa i mamy świadomość, że żadne ze zwycięstw nie zostało odniesione przypadkowo.

Cały wywiad można przeczytać w Przeglądzie Sportowym.