"Miałam fantastyczną karierę piłkarską"
W "Przeglądzie Sportowym" uzyskał się ciekawy wywiad z Luizą Pendyk, jedną z najlepszych polskich piłkarek końcówki poprzedniego stulecia. 55-letnia dziś Pendyk grała w reprezentacji Polski w latach 1987-1992. W 1990 roku wyjechała do ligi szwedzkiej. Została pierwszą zagraniczną piłkarką, która zdobyła koronę królowej strzelczyń w Damallsvenskan. Było to dwukrotnie - w 1999 i 2000 roku kiedy grała dla Malmö FF.
Bardzo się cieszę, że zgodziła się pani ze mną porozmawiać.
- Nie ma problemu. Tylko proszę nie mówić mi per pani. Wszyscy zwracają się do mnie Iza, chciałabym, aby tak było też podczas tej rozmowy. Dodam, że odkąd wzięłam ślub, moje nazwisko to Robertsson. Ale w tym wywiadzie możemy użyć polskiego nazwiska Pendyk.
W porządku. Kiedy czytałem o tobie, co najmniej kilka razy trafiłem na sformułowanie, że byłaś być może największym talentem w polskiej piłce kobiecej. Zgadzasz się z tym?
- Nie jestem aż tak wciągnięta w obecną polską piłkę kobiecą, ale patrząc na te wszystkie lata, to od mojego zakończenia kariery brakuje nam po prostu talentów. Jest oczywiście Ewa Pajor. To zawodniczka, która się wybiła, ale to wszystko. Na przykład w Szwecji pojawia się o wiele więcej błyskotliwych dziewczyn. W Polsce niestety jest inaczej.
Czyli takiej zawodniczki jak ty nie mamy.
- Jest Ewa, o której powiedziałam. Gra w Barcelonie to naprawdę duża rzecz. Ale potrzeba więcej talentów, aby mieć silną reprezentację na dłuższy czas. Należy też coś robić, żeby te talenty wyławiać. Mogę powiedzieć o swoim przykładzie. Chodziłam do szkoły, przyszła pani dyrektor z trenerem AZS Wrocław i od razu powiedział mi, kiedy mam się pojawić na treningu. Pamiętam, że nawet podczas mniej ważnych lekcji potrafił przyjść do klasy i mnie "pożyczyć". Ja zawsze miałam ze sobą rzeczy treningowe i grałam z chłopakami w piłkę.
Pamiętasz debiut w AZS Wrocław?
- Strzeliłam dwa gole przeciwko Sokołowi Drzonków, wygraliśmy 9:2. Bardzo cieszyłam się z wybrania AZS Wrocław. Ten zespół został założony przez trzech trenerów z AWF Wrocław. Jeździli po szkołach i ściągali dziewczyny, które na przykład nie mieściły się w Pafawagu Wrocław. Co ciekawe, byłam raz na treningu tej drużyny, one zdobywały mistrzostwa Polski. Ostatecznie zrezygnowałam z występów w niej. Grały tam same gwiazdy, a ja miałam dopiero 13 lat.
W twojej rodzinie podobno niespecjalnie interesowano się sportem, a ty jednak bardzo mocno poszłaś w piłkę.
- Byłam wyjątkiem w rodzinie. Kiedy miałam siedem lat, już wtedy na WF ćwiczyłam z chłopakami. Kiedyś poprosiłam mamę, żeby kupiła mi piłkę. Zawsze chodziłam na podwórko grać i strzelałam do siatki ze sznurkiem. Nie było znaczenia, czy jest lato, czy zima. Sport zawsze był dla mnie ważny. Powoływano mnie na zawody szkolne też w lekkiej atletyce, koszykówce i pływaniu. Na turnieje piłkarskie jeździłam z chłopakami. Raz było nawet tak, że przeciwnicy z innej szkoły nie chcieli grać, bo ja byłam w składzie i upierali się, że dziewczynki nie mogą grać.
Dlaczego?
- Powiedzieli po prostu, że nie będą z nami grać, bo mamy dziewczynę. Ale oni wiedzieli, że ja trenowałam w klubie i się bali.
Zagrali?
- Ostatecznie jednak zagrali. Takie były czasy, że nikt nie myślał, aby kobiety grały w piłkę. Kilkadziesiąt lat temu panowało przekonanie, że mamy być ładne i opiekować się domem.
Wyłamałaś się z tego.
- Tak, nie chciałam, aby tak było. Kochałam sport i chciałam go uprawiać, a nie siedzieć w domu, tylko dlatego, że nie jestem chłopakiem.
W jaki sposób trafiłaś do Czarnych Sosnowiec?
- Zostałam wykupiona z AZS Wrocław. Zrobiła się afera. Czarni zapłacili za mnie milion złotych. Na tamte czasy to było mnóstwo pieniędzy. To była kasa pochodząca od sponsora. W zarządzie mieli dyrektora PTHW [Przedsiębiorstwo Transportowe Handlu Wewnętrznego] i to on był odpowiedzialny za ten transfer. Redaktor Jerzy Dusik bardzo mnie skrytykował, bo potem zagrałam w meczu z AZS Wrocław. Według niego było to na fair.
Cały wywiad można przeczytać na przegladsportowy.onet.pl