Aleksandra Komosa odłożyła rękawce

- Moja dwudziestoletnia przygoda z piłką była tak naprawdę zabawą. Dodatkiem do życia - mówi Aleksandra Komosa.


Przez ostatnie dwanaście lat nieprzerwanie grała w kobiecej Ekstralidze. Na swoim koncie ma dwieście występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Aleksandra Komosa, która przez ostatnie dziewięć lat była etatową bramkarką Mitechu Żywiec postanowiła po ostatnim sezonie zakończyć swoją piłkarską karierę. Doświadczonej golkiperki nie zobaczymy już na boiskach Ekstraligi ani w żadnych innych ligach...

- Decyzja o zakończeniu tej cudownej przygody budowała się we mnie od dłuższego czasu
- opowiada 32-letnia Aleksandra Komosa. - Wycofanie Mitechu z Ekstraligi nie miało wpływu na moją decyzję. Została ona podjęta już wcześniej. Dokładnie rok temu zaczęłam zajmować się tworzeniem swojej działalności, która w okresie pandemii stała się dla mnie czymś poważniejszym. W tym momencie tworzy się moja marka odzieżowa @bsurdalnie z którą wiążę swoją przyszłość. Pokazało mi to, że nadeszła pora na nowy etap w moim życiu, trochę inny niż sport - tłumaczy.

Przez całą swoją przygodę z piłką była związana tylko z trzema klubami co w dzisiejszych czasach zdarza się już bardzo rzadko. Grała w takich zespołach jak Sparta Lubliniec, Medyk Konin i Mitech Żywiec. - Moja przygoda z piłką zaczęła się 20 lat temu w Lublińcu - wspomina. Jest wychowanką klubu Sparta Lubliniec z jej rodzinnej miejscowości. Jako bramkarka Sparty była powoływana do młodzieżowych reprezentacji Polski U17 i U19. W 2007 roku jej Sparta w której grała na poziomie I i II ligi otarła się o piłkarską elitę przegrywając w meczu barażowym z późniejszym hegemonem kobiecego futbolu Unią Racibórz i utytułowanymi Czarnymi Sosnowiec.

Od 2007 do 2011 roku była związana z konińskim Medykiem. - Po maturze przeniosłam się do Konina. W barwach Medyka zadebiutowałam w Ekstralidze. Studiowałam w tym czasie na PWSZ Konin. Po trzech latach wróciłam na Śląsk, aby być bliżej rodziny. Docelowo miałam grać w 1.FC AZS AWF Katowice jednak ze względów formalnych ostatecznie trafiłam latem 2011 roku do Mitechu w którym spędziłam resztę lat swojej piłkarskiej zabawy. W Mitechu grałam tak długo dlatego, że byli tam wspaniali ludzie z którymi wiem, że będę utrzymywać dobre relacje zapewne na zawsze - mówi Ola.

Po tym, jak Mitech podjął w czerwcu decyzję o wycofaniu się z Ekstraligi ze względów organizacyjnych niektóre kluby próbowały sprowadzić do siebie niezwykle doświadczoną bramkarkę. - Oczywiście były propozycje z klubów, które chciałyby ze mną nawiązać współpracę, jednak odpowiedz dla wszystkich była jedna i jasna. Podobnie było w latach ubiegłych kiedy pomimo rożnych propozycji z całej Polski zawsze decydowałam się zostać w Żywcu, właśnie ze względów na dobre relacje międzyludzkie - podkreśla jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci Mitechu, niegdyś również jego kapitan.

Komosa mimo długoletniej i regularnej gry w Ekstralidze nie mówi o swojej "piłkarskiej karierze". - Te dwadzieścia lat było piłkarską zabawą. Tak właśnie określałam moją grę w piłkę, ponieważ był to zawsze miły, ważny, ale jednak mimo wszystko dodatek do mojego życia - przyznaje nauczycielka wychowania fizycznego w jednej z katowickich szkół i dodaje: na szczęście przez cały okres gry omijały mnie poważne kontuzje, które mógłby zaburzyć moje codzienne życie, właściwie to omijały mnie nawet wszelkie kontuzje. Nigdy nie wykluczył mnie z gry nawet najmniejszy uraz.

Co schodząca z boiska doświadczona bramkarka chciałbym przekazać innym, młodszym zawodniczkom? - Dla mnie osobiście fantastyczne było to, że poziom naszej Ekstraligi pozwalał mi bez większych problemów łączyć grę ze studiami, a później z pracą zawodową. Jednak nie tak to powinno wyglądać. Zawsze wiedziałam, ze moim celem będzie praca zawodowa i rodzina, ale znam piłkarki, które poświęcają temu sportowi całe dnie, dlatego trzymam kciuki za wszystkie młode, utalentowane i ambitne dziewczyny grające w Polsce, aby nie zwlekały z decyzją o wyjeździe w kierunku zagranicznym, aby mogły się rozwijać w bardziej profesjonalnych warunkach - kończy Aleksandra Komosa.